You are currently viewing Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii

Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii

Znajomi  najpierw pytali: naprawdę rzuciłaś wszystko? Teraz najczęściej pytają: a co ty tam robisz w tej Portugalii?

Odpowiadam zazwyczaj: dużo różnych rzeczy. I zostawiam ich z pełną świadomością zdawkowości takiej odpowiedzi. Jakby dopytywali dalej, powiedziałabym: że maluję taras i stare meble, jeżdżę na plażę, uczę się przyrządzać sercówki i robić strony internetowe, czytam, siedząc na tarasie do drugiej w nocy. Że robię to, co kocham. I że jestem szczęśliwa…

– Szczęśliwa? No tak, nie masz żadnych problemów. Mieszkasz w Portugalii… – Nie to co w Polsce. Ty wiesz, co się tu dzieje?

Mówienie o szczęściu nie konweniuje z polską mentalnością. Prawo do bycia szczęśliwym ma każdy, nawet jak dzieci w Afryce głodują (to tekst Adama Krasowskiego), ale wewnętrzne przekonanie, że lepiej jest narzekać, siedzi w nas głęboko. I ja czuję czasami, że z tego szczęścia muszę się tłumaczyć. A przecież każdy sam decyduje o swoim życiu i kreuje rzeczywistość. Nie jesteśmy ofiarami, a sprawcami tego, co się w naszym życiu dzieje.  Że ty niby nie? Ależ, owszem, ty też.

Zastanawiałam się ostatnio nad drogą, którą przeszłam. Była długa i wcale nie taka łatwa, ale opłacało się… Bo zawsze się opłaca działanie zamiast wycofania, decyzja zamiast czekania. Nawet jak się boisz… Bo ja się bałam, tak bardzo, tak zwyczajnie się bałam. Nie głośno, nie spektakularnie, ale po cichu, tam w środku – że nie wyjdzie z facetem, z który postanowiłam żyć (takie rzeczy się w końcu zdarzają), że ta Portugalia okaże się bajką dla naiwnych, bo i plaże muszę się kiedyś znudzić, że będę sama – bez rodziny, przyjaciół, znajomych, że będę tęsknić za pracą, przecież była w końcu ważną częścią mojego życia, że bez niej (etatu, stałej pensji, bieganiny, stanowiska i kupy innych rzeczy) nie będę się czuła spełniona.

Co zyskałam najcenniejszego? Wolność i świat stojący otworem (bardzo w to wierzę).  Zawsze chciałam być wolna – bez życia na czas, bez nieustannego poczucia przymusu, doginania, dopasowywania się.  Droga jest we mnie od dawna. Czasami ścieżka, czasami autostrada. I poznawanie nowego. Wcale to nie muszą być wielkie rzeczy. Wystarczą te małe.

Wiele rzeczy można i wiele się da… trzeba tylko wyjść z utartych schematów, przestać słuchać innych, uwierzyć, zmienić myślenie, a nasze działanie zmieni się samo.